Reforma urzędów pracy okazała się porażką?

Miał być przełom, wyszło jak zawsze. Nowelizacja ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy weszła w życie w maju tego roku. Bezrobotni narzekają jednak, że system nie działa.

Przypomnijmy - zgodnie z nowelizacją w miejsce doradcy zawodowego i pośrednika pracy wprowadzono doradcę klienta. Takie rozwiązanie doskonale sprawdza się w Niemczech i Wielkiej Brytanii. Nad Wisłą problemem okazały się oczywiście finanse. Urzędy pracy nie mogą pozwolić sobie na zatrudnienie wystarczającej liczby pracowników, a bezrobotnych wciąż przybywa. Dlatego w Polsce na jednego doradcę przypada kilkuset bezrobotnych, podczas gdy na Zahodzie jeden doradca zawodowy opiekuje się raptem kilkudziesięcioma osobami.

Reforma podzieliła bezrobotnych na trzy grupy. Tych, którzy znajdują się na granicy wykluczenia społecznego, potrzebujących przekwalifikowania zawodowego oraz takich, którzy w stosunkowo krótkim czasie powinni zostać zatrudnieni. Bezrobotni z dwóch pierwszych grup są właśnie pod skrzydłami doradcy.

Bezrobotni skarżyli się również na błędy występujące w ich profilowaniu, którego dokonuje specjalny system komputerowy. Pracownicy urzędów uspokajają, że to unowocześnienie jest jeszcze doskonalone i nie należy się zrażać. Tłumaczą też, że pięć miesięcy po wprowadzeniu nowelizacji, to za mało czasu, by jednoznacznie stwierdzić, że reforma się nie udała.

MAS/dziennik.pl