zmień miasto
Jesteś tutaj:
ZNAJDŹ OFERTĘ PRACY
Rodzaj pracy
 
 
Branża
BRANŻE

Pracownik korporacji - trybik w maszynie? (WYWIAD)

środa, 30-01-2013 (00:00:00) | komentarze (4)


Karol to dwudziestokilkuletni pracownik dużej międzynarodowej korporacji z dużego polskiego miasta. W firmie jest od 3 lat, gdzie sprawuje dość odpowiedzialne stanowisko. Jest absolwentem rzadko spotykanego kierunku studiów - filologii niderlandzkiej. Jak ocenia swoje studia? Jakie dały mu perspektywy i możliwości? Co sądzi o swojej pracy? Ile zarabia? Czy korporacja słusznie jest demonizowana jako miejsce bezduszne i bezosobowe? Warto tę rozmowę przeczytać chociażby dla wyrobienia albo ugruntowania swoich poglądów.

Dlaczego wybrałeś akurat taki kierunek studiów – była to część jakiegoś większego planu?

Był to raczej wynik braku planu na siebie. Brzmiało to egzotycznie i wszyscy klepali mnie po główce mówiąc, że po tym jest praca, a język zawsze się przyda.

Wiele osób, które idzie na filologię marzy o tym, żeby zostać tłumaczem. W jakim stopniu jest to możliwe, a w jakim są to nierealne marzenia?

Naprawdę o tym marzą? Mnie się wydaje, że to działa na takiej zasadzie, ze byłem w Rzymie na wakacjach przed maturą, podobało mi się, więc dlatego zostanę romanistą. Nigdy nie miałem chrapki na zostanie tłumaczem, chociaż chciałbym oczywiście tłuc taką kasę jak tłumacze kabinowi, ale niestety kosztuje to zbyt dużo trudu. Żeby być w tym dobrym i odnieść sukces trzeba być albo prawdziwie ambitnym, albo być wychowanym w kraju docelowego języka. Sama znajomość języka obcego też nie wystarczy – trzeba być oczytanym i kreatywnym, bo ta praca nie polega na odtwarzaniu.

Czy twoje studia były trudne? Siedziałeś nad książkami tylko w czasie sesji czy musiałeś uczyć się systematycznie?

Moje akurat nie były trudne - oprócz paru okresów dało się bez wysiłku przedryfować i zaliczyć rok. Systematyczność była niejako wymuszana kartkówkami ze słówek i kolokwiami. Swoją drogą jest to ciekawe jak wypadają studia językowe w porównaniu z taką np. politechniką, gdzie na czwartym roku programuje się jakieś sztuczne ręki, a studenci filologii mogą rzucać takie bon moty jak "zarwałem noc, bo kułem do tej kartkówki z ptaków i drzew".

Czy studia filologiczne w ogóle dają pracę? Perspektywy na rynku dla dzisiejszych absolwentów nie są najlepsze.

W ogóle to dają pracę. Nie mówię akurat o anglistyce, bo nie znać angielskiego to obciach jak udział w wyborach mężczyzny roku Białegostoku albo o germanistyce, bo ten kierunek też kończy dużo osób, ale ze znajomością mniej popularnego języka stosunkowo szybko znajduje się dobrze płatną pracę.

Jaką drogą zawodową podążyli twoi koledzy i koleżanki z roku? Też rozsiali się po korporacjach?

90% korpo, 4% inne, 4% mniej bądź bardziej udana emigracja, 1% tłumaczenia, 1% kubeczek rodziców – spodziewałem się po nich więcej.

Czy gdybyś miał dzisiejszą świadomość, jeszcze raz poszedłbyś na filologię i podążył tą drogą kariery czy może jednak spróbowałbyś skupić się na innych studiach?

Trzeba to pytanie rozdzielić na dwa osobne. Na filologię pewnie bym poszedł jeszcze raz, bo w kategorii stosunek poświęcony czas/korzyści te studia wypadają pozytywnie. Co do kariery, na pewno dłużej szukałbym innej pracy, zanim ostatecznie trafiłbym do korpo.

Czy łatwo dostać pracę w korporacji?

Bardzo – jeżeli jesteś odrobinę bardziej ogarnięty niż Kononowicz i ciut bardziej przebojowy niż Kammel, to biorą z biegu.

Co spowodowało, że aplikowałeś akurat tam?

Koleżanka umieściła na rocznym mailu ogłoszenie, na piątym roku miałem za dużo czasu i studiowanie w trybie IOS było modne, więc raczej bez wielkich oczekiwań wysłałem zgłoszenie – teraz wiem, że za zwerbowanie mnie dostała kasę.

Jakie są twoje codzienne obowiązki? Wymagają jakiejś specjalistycznej wiedzy?

Korporacje zatrudniające filologów to głównie shared service centers, które nic nie produkują, a jedynie wykonują częściowe zadania poszczególnych branży np. finansów czy obsługi klienta. Stanowiska są tak zbudowane, aby praktycznie każdego i w każdej chwili można było na nich zatrudnić – wyświechtana metafora wymiany trybika w maszynie pasuje tutaj jak ulał.

Czy wykorzystujesz w jakikolwiek sposób w pracy wiedzę wyniesioną ze studiów?

Wiedzę nie, ale umiejętności językowe owszem.

Jak wyglądają zarobki w korporacji? W jakim przedziale ty się mieścisz? Jesteś z nich zadowolony?

Dostaję ponad 3 tysiące na rękę, więc jak na człowieka, który może się pochwalić jedynie znajomością języka obcego i jako takim zaangażowaniem, jestem zadowolony.

Praca w korporacji kojarzy się z monotonnym wykonywaniem tych samych czynności dzień po dniu – zgadzasz się z tą opinią czy może jednak uważasz, że jest ona dla ciebie rozwijająca?

Na najniższym szczeblu uczysz się wszystkiego, czego możesz się nauczyć w miesiąc. Może w półtora, jeżeli jesteś tępy. Ten okres to także czas, po którym wszystko zaczyna się powtarzać, tak więc zgadzam się z tą opinią, jednakże tylko częściowo. Jeżeli jesteś ambitny i potrafisz z gówna wygrzebać perłę, to można się rozwinąć. Chcesz wymiatać w Excelu, VBS? Proszę bardzo, masz trening, którego normalnie byś nie wykupił, bo szkoda by ci było kasy. Jeżeli awansujesz na brygadzistę, o przepraszam, team leadera, masz dostęp do treningów umiejętności interpersonalnych. Możesz zostać korporacyjnym mistrzem uwodzenia NLP.

Jesteś w stanie powiedzieć, że lubisz swoją pracę?

Nie lubię.

Jaka jest najgorsza część pracy w korporacji? Czy zdarzają się momenty, w których myślisz, że to, co robisz, ci uwłacza?

Ten wywiad został przeprowadzony chyba tylko po to, żebym udzielił odpowiedzi na to pytanie. Mnóstwo jest żenujących momentów, to właściwie jest materiał na serię artykułów. Ogólnie uwłaczająca jest bezosobowość w korporacji i to chyba jest najbardziej odczuwalne.

Pracownicy korporacji w powszechnej opinii charakteryzują się dobrą znajomością języków obcych – rzeczywiście nie ma co startować do takiej pracy bez zaawansowanego angielskiego i niemieckiego?

Nie słyszałem wcześniej tej powszechnej opinii. Znajomość angielskiego jest różna od szczątkowej, bo płynna. Gros ludzi mówi na poziomie znośnym, ale ogólnie wystarczy, że potrafisz się porozumieć. Niemiecki jest sprawdzany lepiej.

Nie myślałeś o wyjeździe za granicę? Tam też można pracować w korporacjach, a pieniądze są z pewnością większe.

Myślałem, ale nie o pracy w korporacji. Raczej coś uczciwego jak morderstwa i napady.

Czy możesz sobie w pracy pozwolić na własną inicjatywę czy jesteś raczej ograniczony do wykonywania poleceń innych?

Na mojej obecnej pozycji mam dużo miejsca na własną inicjatywę. Niestety nie wykorzystuję go, bo ta praca zabiła we mnie kreatywność – ot taki paradoks. Świadczy to też o tym, że można być odtwórczym i awansować.

Praca w korporacji wiąże się często z brakiem czasu - masz kiedy zajmować się przyjemnościami?

8 godzin bez przerwy obiadowej i biobreaków (5 minutowa przerwa co godzinę na ćwiczenia fizyczna przed kompem – korpo nie chce odpowiadać za twoje schorzenia) i mnie tu nie ma. Pracą się nie przejmuje poza nią, bo i tak mnie nie wyrzucą.

Czy prawdziwy jest stereotyp korporacyjnego leminga – zarobić i wydać to, co się zarobiło w weekend w knajpach?

Jeżeli nawiązujecie do popularnego mema "warszawski leming", to nie, bo jest to specyfika tamtego miasta. U mnie panuje inny szkodnik – korpostudent, czyli ktoś, kto pracuje w korpo i zachowuje się jak studenciak. Są też ludzie, którzy momentalnie wsiąkają w korporację całym swoim jestestwem. Wynajmują mieszkanie z kolegami/koleżankami z pracy (korpofriends albo co-workers w nowomowie), chodzą z nimi na zakupy, na imprezy, jedzą, piją, srają i się pieprzą, jeżeli pozostało w nich jeszcze trochę namiętności.

Czy ludzie z twojej firmy mają zawyżoną samoocenę w związku z tym, że pracują dla korporacji? Czy właśnie wręcz przeciwnie – mają z tego powodu doła?

Nie ma co wrzucać wszystkich do jednego worka - co bystrzejsi widzą, co to za bajka, a ci mniej bystrzy z dumą określają się na fejsie jako Customer Service Agent.

Twoi współpracownicy w korporacji to karierowicze czy są raczej w porządku?

Raczej w porządku. Karierowicze szybko się odcinają i poświęcają siły na budowanie networkingu podczas wieczornych korpowyjść.

Podobno ktoś, kto już raz pracował w korporacji będzie robił wszystko, żeby nie zatrudnić się drugi raz w takiej firmie. Ty też wolałbyś pracować np. w małym, liczącym 20 osób przedsiębiorstwie?

Dopóki nie będę miał pomysłu na siebie, mogę iść do innego korpo, ale tylko za większą kasę. Ale poza tym to jasne, że wolałbym pracować w małej, niezależnej firmie, gdzie nie musiałbym słuchać pitolenia jakiego Hindusa, Araba, Turka, Niemca czy Holendra.

Czy uważasz, że twoja firma dałaby sobie radę bez ciebie?

Pewnie, że tak. Tak samo jak da sobie radę bez 555 takich jak ja, bo drugie tyle by się tam zatrudniło.

Czy widzisz siebie tam pracującego za 5 lat?

Na takie pytanie już odpowiadałem podczas rozmowy kwalifikacyjnej. I ten jeden raz mi wystarczy.

Zostałbyś zwolniony, gdyby twój pracodawca przeczytał ten wywiad i cię w nim rozpoznał?

Raczej nie, ale pewnie zostałbym wzięty na rozmowę, gdzie jakaś rok czy 2 lata starsza frunia będąca supervisorką albo menedżerką próbowałaby mi prawić morały o wizerunku firmy, odpowiedzialności, motywowaniu i świeceniu przykładem. Po takim czymś sam bym się zwolnił.

Rozmawiali: Konrad Sztyc i Grzesiek Jaracz

fot. zdjęcie ilustracyjne


Ostatnio biorąc udział w czymś, co nazywane jest pompatycznie polskim dyskursem medialnym, nie możemy wyjść z zażenowania. Cały czas czytamy o jakichś beznadziejnych próbach skategoryzowania młodego pokolenia w jakąś jedną coraz bardziej to idiotycznie nazywającą się masę - pamiętamy o "generacji mp3", "pokoleniu Starbucksa", "dzieciach Facebooka". Cykl artykułów, który rozpoczynamy tym wywiadem, ma wam za zadanie pokazać, jak jest naprawdę.

Nie będziemy tu wrzucać wszystkich do jednego wora i pisać może ładnie brzmiących i pustych samych w sobie sformułowań "Rozczarowani single, utrudzeni rodzice, ale też spełnieni zawodowo karierowicze i zakochani freelancerzy" albo "Złamane pokolenie to dzisiejsi 19 – 24-latkowie. Dzieci kapitalizmu, które dorastały w czasach, gdy wszystko już u nas było", bo nic to nikomu nie powie. Będziemy pytać zwyczajnych ludzi, takich, których mijacie na uczelni i w pracy o ich życie. Kluczowe dla nas będą dwie kwestie: studia i posada - jakie były wasze marzenia z nimi związane i jak zweryfikowała je rzeczywistość. Może czyjaś historia zainspiruje kogoś z was albo wręcz przeciwnie - ostrzeże przed popełnieniem jakiegoś błędu.

Zachęcamy wszystkich, którzy chcieliby opowiedzieć o swoich studiach lub pracy do kontaktu na adres newsroom@dlastudenta.pl. Oczywiście dane personalne pozostałyby wyłącznie do naszej informacji.

Komentarze, opinie, wypowiedzi (4)

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Dodaj opinię
  • ... [0]

    Masakra, nie było lepszej osoby do wywiadu? Po pierwszych kilku odpowiedziach tego pana, odechciewa się czytać dalej. Rzeczywiście nie ma gość pomysłu na siebie - nic dziwnego z takim podejściem...

    kanon, 2017-02-20, 16:51:20
  • pozostaje niedosyt [0]

    koledzy pobieżnie przygotowali sie do "wywiadu", pytania tendencyjne, sprawiaja wrażenie jakby były skądś skopiowane. Nie odnoszą się do tego co gość mówi, mają listę pytań i nic poza tym nie dodają od siebie. Fajnie że się za to zabierają ale jeszcze dużo pracy przed nimi. Fajnie, jeśli to robią społecznie,ale jeśli za jakąs kasę to lipny ten wywiad. Duży błąd który was dyskwalifikuje to "gro". Pisze się "gros" a "gro" sie tylko czyta lub mówi. Radzę dużo czytać.

    mackos, 2013-02-12, 00:23:29
  • szczerze i na temat [1]

    Bardzo fajnie, że rozpoczynacie taką serię wywiadów :) Ten czytało się dość przyjemnie (jeśli mogę tak napisać w tym przypadku) i biło szczerością. Czekam na następne!

    sucho, 2013-01-30, 18:46:28
REKLAMA
FB dlaMaturzysty.pl reklama